W środę 8 czerwca feministki z parasolkami protestowały w centrum Łodzi przeciwko planowanemu przez PiS zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Na drodze z pl. Wolności pod łódzki Urząd Wojewódzki stanęli im działacze Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego oraz Fundacji Pro – Prawo do życia.
„Ratujmy kobiety!” to hasło przewodnie środowej manifestacji. Nie wiadomo, przed czym konkretnie kobiety trzeba chronić – przed dziećmi, stanowiącymi realne zagrożenie dla wygody potencjalnych matek (uczestnicy porównywali poczęte dzieci do broszek) czy przed Episkopatem, który podobno chce zrobić z nich „inkubatory”. Feministki przekonywały, że tylko kobiety powinny „decydować o swoim ciele”. Panie te nie widzą paradoksu w tym, że zabijając swoje córki same decydują o ciałach innych kobiet, tyle że tych słabszych i bezbronnych. „Chcemy rodzić dzieci wtedy, kiedy będziemy tego chciały” – mówiła przedstawicielka godnej inicjatywy Dziewuchy Dziewuchom.
Przechodniom nie do końca podobały się postulaty manifestantów. Pod CH „Magda” przemarsz spotkał ok. 25-osobową grupę młodych przeciwników aborcji z Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego i Fundacji Pro – Prawo do życia. Narodowcy rozłożyli banery z hasłami „Aborcja zabija”, „Młodzież przeciw aborcji”, „Aborcja – holokaust nienarodzonych”. Młodzież w czasie, gdy mijali ich uczestnicy protestu, z zaklejonymi ustami z napisem „poprawność polityczna” wymownie zachowała ciszę, którą zakłócał tylko płacz dziecka puszczany z głośnika.
Blisko 80-osobowy marsz zakończył się pod Urzędem Wojewódzkim, gdzie wojewoda zaprosił przedstawicieli manifestacji na rozmowy. Podczas protestu Komitet „Ratujmy Kobiety” zbierał podpisy pod projektem ustawy, który zakłada dopuszczalność przerywania ciąży do 12 tygodnia, lepszą edukację seksualną oraz refundację środków antykoncepcyjnych. W tym samym czasie kontrmanifestanci z Fundacji Pro – Prawo do życia” prowadzili zbiórkę pod projektem zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.