Uniwersytet Warszawski chce dogonić Zachód. Niestety, nie pod względem wsparcia młodych naukowców płci obojga, lecz troski o dobór właściwych zaimków w odniesieniu do osób płci wszelakich.
Niewiele postów oficjalnego profilu Uniwersytetu Warszawskiego wzbudziło tak silne emocje i tak duże zaangażowanie komentujących, jak ten
. Grupa „Queer UW” uczy nas maluczkich, jak posługiwać się językiem, by nie zrobić nim krzywdy osobom niebinarnym i transpłciowym – do wyboru, do koloru (flagi na Marszu Równości); uczy nas, ciemnogrodzian, jak dobrać odpowiedni zaimek osobowy, zgodny z tożsamością płciową rozmówcy. W praktyce można jednak odnieść wrażenie, że mimo deklaratywnej tolerancji, co bardziej opornym radzi trzymać język za zębami. Jak inaczej rozumieć apel jednego z aktywistów („studentów zaangażowanych” brzmi ładniej), który domaga się interwencji uczelnianej komisji dyscyplinarnej w stosunku do tych studentów i studentek, którzy wyrazili cokolwiek innego, niż zachwyt?

Opór „zacofanych” i „ograniczonych” (jak określił swoich współrozmówców pewien praktykujący psycholog…) okazał się druzgocący. Jeden ze studentów przypomniał, że zaledwie kilka dni wcześniej wykładowczyni Uniwersytetu Oksfordzkiego, historyczce i feministce, uczelnia przydzieliła wsparcie ochroniarzy na terenie kampusu w obawie przed gniewem aktywistów1. Powód? Jej „transfobiczne” tezy, na przykład ta, że przestrzenie zarezerwowane dla kobiet (począwszy od toalety) powinny być wolne od mężczyzn, również tych, którzy identyfikują się jako kobiety. „No oby transfobiczni profesorowie zaczęli wylatywać jak najszybciej” – podsumował newsa jeden z komentujących. Najwidoczniej groźby pod adresem kobiety i perspektywa utraty pracy ze względu na poglądy nie zawsze stanowią powód do protestu. Dojmujące. W słowniku „liberalnych” wrażliwców to zjawisko ma swoją nazwę, lecz razi tylko w odpowiednich okolicznościach.
Uczestniczka dyskusji wyznała, że niejednokrotnie spotkała się z przejawami dyskryminacji, lecz nie ze względu na swoją tożsamość płciową, lecz swoje poglądy, bo choć kulturalnie, to jednak nie zgadza się z postulatami środowisk LGBTQIA+. W odpowiedzi, wrażliwe na krzywdę kobiecą „antyfaszystki” jedyne, co miały jej do zaoferowania to drwinę. Dyskryminacja oburza, ale tylko wówczas, gdy dyskryminuje biały, heteroseksualny cis-mężczyzna. W inny wypadku, solidarność płci można schować do szafy i odkurzyć dopiero przed marcową Manifą.
Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW udowodniło niedawno, że największy problem z tolerancją w praktyce mają osoby, które tę tolerancję niosą wysoko na swoich sztandarach2. Powtarzając za jednym z uczestników tej płomiennej dyskusji: ogarnijcie się i zajmijcie sprawnym działaniem systemu USOS. Lista życzeń mogłaby być zapewne znacznie dłuższa, ale co do pryncypiów: niech renomowana uczelnia zajmie się kształceniem ludzi nauki, a nie legitymizacją działalności aktywistów, których jedyną kompetencją jest fanatyzm.
Brawurka Atomus
1https://www.bbc.com/news/education-51248684
2https://www.rp.pl/Plus-Minus/301319953-Uprzedzony-jak-liberal.html