Tekst ten traktuje jako moją kontynuację artykułów sprzed kilku lat o działalności narodowych radykałów w województwie łódzkim. Poniższe zdjęcia ukazują nam jak wyglądał Łowicz podczas zjazdu RNR „Falangi”. Relacja ze zjazdu pochodzi z przedwojennego pisma „Falanga”. Zapraszam do lektury! Krzysztof Kubacki
Ożywiło się ciche miasto
Wielkie zebranie Falangi w Łowiczu
2000 chłopów i robotników manifestuje na cześć byłego ONR i Bolesława Piaseckiego
Łowicz nabrał rumieńców i werwy w dniu 2 stycznia 1938 roku. Ciche i spokojne zazwyczaj miasto ożywiło się, jak człowiek przebudzony z głębokiego snu. Na płotach i murach, na ścianach i bramach – zakwitły wielkie, ciemno zielone plakaty: białe ramię z mieczem na zielonym polu. To ogłoszenie o wielkim zebraniu publicznym „Falangi”.
Przed ogłoszeniami gromadzą się mieszkańcy miasta i okoliczni chłopi, przybyli na niedzielne nabożeństwo do któregoś z licznych kościołów Łowicza. Padają głośne, lub ciche uwagi o zebraniu, o mówcach. Przeważnie życzliwe:
-Ten – to jest nasz, swojak z Łowicza. Stary narodowiec.
-A ten, to z Warszawy.
-Tak, pamiętam! Z tej „Sztafety”, co to w 34 roku…
Nagle z tyłu, z głębi ulicy, dobiega gwar. Coraz bliższe i bliższe głosy miarowo, donośnie wołają:
– „Falanga” walczy!
– ”Falanga czuwa!
– „Falanga” Wielką Polskę wykuwa!
Zebrani przed plakatem odwracają się i patrzą z ciekawością.
Środkiem ulicy i brzegami chodników idzie grupa kilkunastu młodych ludzi. Na lewym ramieniu – zielone opaski z tą samą co na plakacie „ręką z mieczem”. Grupa woła chórem:
– Wszyscy Polacy na zebranie „Falangi”.
– Wszyscy na wielkie zebranie „Falangi”
– „Falanga” – to organ dawnego ONR.”
Każdy z członków grupy ma pod pachą paczkę „Falangi” i paczkę ulotek. Chłopi, zebrani przed plakatami, kupują „Falangę”. Dostają ulotki propagandowe. Pochylają się głowy nad egzemplarzami pisma i nad ulotkami.
-No, kumie, czytać badziewa później. Teraz do kościoła. A później na to zebranie.
-Chodźmy!
Chłopi idą w kierunku kościoła.
Grupa młodych ludzi z zielonymi opaskami skręca w boczną ulicę. Z daleka dobiegają głosy:
-”Falanga” walczy o Przełom Narodowy!
– Przez Przełom Narodowy – do Wielkiej Polski.
W cichych ulicach miasteczka głosy te brzmią jak pobudka…
Gwar zbierającego się tłumu…W wąską szyję ulicy, przy której stoi Dom Ludowy, tłoczą się gromady ludzi. Wszędzie na płotach – zielone plakaty. Zielone plakaty – na ścianach domów. Na jezdni i na chodnikach – grupy straży porządkowej. Zielone opaski z „ręką z mieczem”.
Na placu przed Kolegiatą krążą posterunki policji. Paski pod brodą. Bagnety na karabinach.
Tłum rośnie.
Sukmany chłopskie. Ubogie jesionki, kożuchy i kurtki. Barwne spódnice i chustki łowickie. Setki rąk sięgają po „Falangę”, po „Program Narodowo – Radykalny”, po „Przełom”. Wszyscy mają w ręku ulotki. Tłum posuwa się zwolna ku wejściu do Domu Ludowego, gdzie ma odbyć się dzisiejsze zebranie. Wszędzie zielone plakaty. Przed gmachem – znów posterunek straży porządkowej.
„Życie i śmierć dla narodu”
Prawie dwutysięczny tłum wypełnia olbrzymią salę i galerię. Wszystkie miejsca zajęte. Ludzie stoją w przejściach. W głębi sali – oświetlona estrada. Olbrzymi, kilkumetrowy „Szczerbiec Chrobrego” – godło Obozu. Na zewnątrz mównicy – Orzeł Piastowski o mocnej i prostej stylizacji. Ręka z mieczem – na piersiach Orła. Twarde i surowe skrzydła. Twarde i wielkie – jak miecze – szpony. Orzeł zdobywczy, Orzeł – zwycięski. Nad estradą – u góry – olbrzymi napis: „życie i śmierć dla Narodu” – naczelne hasło młodego nacjonalizmu. Po bokach estrady – na ścianie – ręka z mieczem na zielonym polu. U dołu, pod mównicą, stoi straż porządkowa z zielonymi opaskami na ręku zwróconą twarzą ku sali. Na sali cisza i spokój. Zebrani w milczeniu i powadze przyglądają się znakom i hasłu. Godzina 12 minut 45. Straż porządkowa zamyka drzwi wejściowe.
Na mównicy staje kolega Wiktor Wierzbicki z Łowicza, działacz narodowy starszego pokolenia, dzisiaj w jednym szeregu z Młodymi, jako kierownik miejscowego oddziału „Falangi”. Szczupła, wąska twarz. Siwe włosy, siwa broda. Kol. Wierzbicki mówi cichym, spokojnym głosem:
– Otwieram zebranie publiczne Ruchu Narodowo-Radykalnego w Łowiczu. Oddaję głos koledze Władysławowi Gallarowi z Warszawy.
Przemówienia
Gallar mówi o dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce, o nowych zadaniach i nowych celach polskiego nacjonalizmu, przedstawia ideologie i program Ruchu Narodowo – Radykalnego.
Kolega Władysław Gallar jest jednym z tych członków byłego ONR, którzy wstąpili do szeregów organizacji w okresie najcięższym i najtrudniejszym, w okresie największych prześladowań i represji. Dlatego Gallar przemawia, jak wytrawny mówca: on nie miał nigdy przed sobą – jak dzisiaj na tej sali – dwóch tysięcy ludzi na jednym zebraniu. On pracował i stykał się z niewielkimi grupami zaufanych kolegów. On ich nauczał i organizował. On szkolił się sam w konspiracji i za kratami więzienia. Słowa jego mają jednak tą szczególną siłę i żar, które daje tylko fanatyzm. Zebrani na sali słuchają z uwagą i w głębokiej ciszy. Gallar kończy jasnym, mocnym obrazem Polski, którą wywalczy młody Ruch Narodowy. Wznosi okrzyk na cześć tej Polski. Zebrani powtarzają ten okrzyk z siłą i przekonaniem. Długie, szczere i serdeczne oklaski.
Na trybunie staje Zygmunt Dziarmaga w mundurze obozowym: „Jasna koszula”, pas koalicyjny, na rękawie – zielona opaska z ręką z mieczem. Dziarmaga mówi – jak zazwyczaj – krótko i mocno. Wzywa chłopa polskiego do jednego szeregu z robotnikiem i inteligentem. Podkreśla szczerość i uczciwość działalności Ruchu Narodowo – Radykalnego. Mówi o godzinie mobilizacji, która nadchodzi. Wzywa do pogotowia bojowego w szeregach organizacyjnych byłego ONR. Kończy wreszcie okrzykiem na cześć Wielkiej Polski, na cześć Ruchu Narodowo – Radykalnego oraz jego przywódcy, Bolesława Piaseckiego. Dwutysięczny tłum chłopów i robotników powtarza okrzyk z zapałem.
„Uciszenie” komunistów
Na sali rozlega się „Hymn Młodych”. Wszyscy powstają z miejsc. Prawe ramiona salutują pieśń organizacyjną Obozu.
Zebranie jest skończone.
Nagle pada na sali pojedynczy okrzyk: „Niech żyje Polska ludowa!”. I zaraz po nim drugi: „Precz z wojną”. To komuniści! Na galerii powstaje jakieś małe zamieszanie. Z trybuny rozlega się donośny głos Zygmunta Dziarmagi:
– Proszę o spokój! Kto mnie zna – ten wie, że nie będę tuta żartował!
Na sali zupełna cisza.
Padają dalsze rozkazy:
– Pierwszy i drugi odwód straży porządkowej na galerię! Odwód trzeci – na salę!
Zebrani wychodzą w spokoju. Twarze uśmiechnięte, radosne. Z ulicy dobiegają znów głosy:
– „Falanga” walczy!
– „Falanga” czuwa!
– „Falanga” Wielką Polskę wykuwa!
W polu
Oddział złożony z kilkudziesięciu młodych ludzi, maszeruje w polu, na którym leży gruby, ciężki śnieg. Nogi grzęzną po kostki, to znów wpadają w raz po raz w jakieś doły i wyrwy. Komendę obejmuje na polecenie Kierownika, jeden z kolegów – kapral rezerwy. Oddział zwija się i rozwija: w czwórki, w dwuszereg, w linie.
Rozkaz podrywa nagle do biegu. Znowu stój! I znowu marsz!
Raźno uderzają buty obozowców w świeży, mazowiecki śnieg.
Po ćwiczeniach – wykład teoretyczny. O znaczeniu dyscypliny i karności wojskowej. Porucznik rezerwy – lotnik wykazuje i uzasadnia kolegom potrzebę tej dyscypliny i karności, nie tylko w chwili „wielkiej potrzeby”, ale i w codziennej, powszedniej pracy organizacyjnej.
– Przed Polską stoją wielkie i trudne zadania, mówi wykładowca. Oddział idzie głuchym polem, w głębokim śniegu, przez doły, rowy i wyrwy.
Zapada zmrok. Jest już zupełnie ciemno. Ale twarze obozowców są jasne i spokojne. Serca nasze uderzają w takt miarowych kroków oddziału.
Stefan Kopacz
Łowicz, 2 stycznia 1938 roku.